Grudzień mija szybko, jak to mówią byle do Świąt i Sylwestra! Nie miałam za bardzo czasu nawet na nałożenie maski w weekendy bo cały czas "coś". Dzisiaj kiedy wszystko już (prawie) dopięte na ostatni guzik mogę pozlepiać nowego posta siedząc z własną kompozycją maski do włosów. Stwierdziłam, że zdecydowanie przydają im się proteinki, dlatego w ruch poszło żółtko a do tego miód, odżywka Alterry z granatem i aloesem i trochę odżywki tybetańskiej Planeta Organica. I relaks. Mam nadzieje że włosy będą szczęśliwsze :)

Kolejną nowością którą nie zdążyłam się pochwalić na blogu był zakup TANGLE TEEZERA :)) W pracy zaraziłam trochę koleżankę tym całym włosomaniactwem i zamówiłyśmy te szczotki w ilości takiej aby nasze koleżanki również miały okazję z się z niej nacieszyć, ja podarowałam jednego TT swojej przyjaciółce. Zdecydowałam się na zakup głównie z ciekawości po wielu pozytywnych opiniach na innych blogach, a przyjaciółce postanowiłam podarować Tangle Teezera ponieważ ma cienkie i gęste włosy, które często się plączą i wymagają czegoś lepszego do czesania. Sprawdziła się suuuper i u niej i u mnie. Osobiście TT przydaje mi się głównie do masażu skalpu, jest genialna! Nie wyobrażam już sobie masowania palcami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz