Miesiąc olejowania razem z ekipą Anwen wyszedł na dobre moim włosom. Wreszcie miałam motywację żeby wypróbować inne metody nakładania oleju i zdecydowanie polubiłam na odżywkę i na mokro. Zauważyłam, że włosy są mniej toporne na takie nakładanie oleju i chyba będę się go trzymać. Pod koniec sierpnia obiecałam sobie wypróbowanie kilku owych rzeczy i niestety jednego nie udało się zrobić - nie znalazłam czasu na wystylizowanie loków na dyfuzorze mojej nowej suszarki.
Moja pielęgnacja we wrześniu wyglądała następująco:
- Szampon - Facelle (zmieszany z wodą);
- Odżywka d/s - Garnier z awokado i masłem karite;
- Odżywka b/s - Joanna Naturia Miód i Cytryna;
- Olej - na noc Dabur Alma;
- Maska - Biovax na wypadanie i Altera z granatem;
- Wcierka - a raczej wcierki, przez 2 pierwsze tygodnie Jantar, później w trakcie tygodniowej przerwy Kozieradka, którą po tygodniu polubiłam i obecnie stosuję wspólnie z Jantarem;
- Ponadto Jedwab z Marion oraz mgiełka z Farmony Herbal Care.
Dużo zmieniło się jeśli chodzi o wewnętrzne wspieranie włosów i organizmu. Poza tradycyjną pokrzywą wypijam dodatkowo olej lniany Budwigowy (2 łyżki dziennie). Smak gorszy niż drożdże, zdecydowanie nie nadaję się do picia oleju, ale chce wymęczyć 3 butelki i sprawdzić efekty na sobie. Olej zapijam wodą z sokiem malinowym i jakoś daję radę to przełknąć. Czasami, jak nie zapomnę po pracy, wspieram organizm nasionami z siemienia lnianego. Zalewam łyżkę wrzątkiem, przykrywam i czekam aż ostygnie, wtedy wypijam zawartość a nasiona staram się jak najdokładniej pogryźć :)
Nie widzę niestety jakiegoś super przyspieszenia porostu włosów. W tej kategorii wygrywają u mnie drożdże. Być może zacznę je pić po nowym roku.
Oto moje włoski stan 29 września 2013.